
Już niedługo matury i ponowna sesja letnia na studiach. Zapewne wielu z was będzie próbowało nadrobić stracony czas, który zamiast na naukę przypadł na słodkie lenistwo. Czy jednak jest możliwy owocny wyścig z czasem, gdy trzeba nadrobić dużą partię materiału, i czy każda „pomoc” jest odpowiednia?
Technologiczny
anty-postęp
Obserwując
zmiany w profilu maturzystów, a tym samym przyszłych studentów pierwszego roku,
można odnieś wrażenie, że z każdym rokiem jest to inne pokolenie. Nie tylko pod
względem podejścia do swojego wykształcenia, ale i sposobu pozyskiwania,
magazynowania docierających treści. Jeszcze pięć lat temu nieodłącznym
elementem studenta był zeszyt, w którym z różnym skutkiem zapisywane były
przemyślenia własne i teorie naukowe. Dziś papier ustąpił miejsca
elektronicznej przestrzeni laptopów i tabletów, które zaistniały jako efekt
mody, a może i prestiżu. Wynikającego z (po)nowoczesnego stylu życia. Nic nie
stało by na przeszkodzie w/w zmianie gdyby nie fakt, że nadużywanie
elektronicznych pomocy nie sprzyja samej nauce. Utrudniając tak naprawdę
przyswajanie wiedzy, a nawet rozleniwiając i osłabiając mózg. Ten jeden z
najważniejszych organów naszego ciała, bezustannie atakowany przez
elektroniczne impulsy i światło ekranu telewizora/ komputera, nigdy nie ma
prawidłowego stanu spoczynku. Łapiąc kilka tysięcy sygnałów zmuszony jest do
błyskawicznego pozyskiwania informacji, których natłok i poziom treści powoduje
jego przeciążenie. W efekcie nawet podczas snu przetwarzamy resztki,
nieprzerobionych, multimedialnych obrazów, które nie koniecznie są nam
potrzebne. Rano jesteśmy zmęczeni, a gdy przechodzimy do nauki, musimy
wspomagać się farmaceutykami lub dużą dawką kofeiny, które tylko pozornie mają
uelastycznić naszą pamięć.
Stosowanie
wymienionych produktów, jest więc jawną manipulacją zmęczonego (po)nowoczesnego
ciała, które jak mawiał Michel Foucault, powinno być jak perpetuum mobile.
Bezustannie gotowe do odbioru zewnętrznych bodźców i natychmiastowej reakcji.
Czy jednak przy napływie płytkiej elektronicznej treści jest to możliwe?. Jej
prostota nie wymaga przetwarzania na wyższym poziomie percepcji, a zapisana na
elektronicznym nośniku nie zmusza też do analizy językowej, ewentualne błędy
poprawi przecież elektroniczny słownik. W efekcie nasz mózg obniża poziom
swojej pracy do niezbędnego minimum, co opóźnia zapamiętanie i zrozumienie.
Nasza pamięć zaczyna przypominać szwajcarski ser, który tylko lakoniczne i
jasne informacje przepuszcza do tzw. pamięci trwałej. Reszta choć niezbędna,
jest swoistym niezrozumiałym szumem, wrzucanym w niebyt pamięci ultrakrótkiej.
Intelektualne
lenistwo
Po
części za taki stan odprężenia umysłu i wyparcia formy papierowej, odpowiadają
już sami nauczyciele. W okresie gimnazjum nie przykładają wagi do
systematycznego prowadzenia zeszytów, nie mówiąc już o samodzielnym
formułowaniu treści. Skutki takiego akademickiego podejścia, na które przejdzie
czas są takie, że uczniowie nie pamiętają przekazywanych wiadomości. Pamięć
ulega „obkurczeniu”, a organizm atakowany jest przez hektolitry hormonalnej
huśtawki, wywołanej późniejszym „naukowym” stresem. Uczniowie nie mając czasu
na nadrobienie zaległości, sięgają do prostego przekazu stron www, i tzw.
gotowców, nie wymagających głębszego pochylenia się nad informacją. To sprawia,
że tekst w książce przestaje odgrywać główną rolę: raz jest on za długi wobec
multimedialnych przekazów, dwa jest niezrozumiały. Ciągły brak pracy z tekstem,
ma późniejsze odbicie na formowaniu własnych notatek, w których brak logiki i
wartościowej treści. Nowoczesny styl pracy na lekcji powoduje też obniżenie ocen i spadek
motywacji. Podobna sytuacja powtarza się w liceum, gdzie prowadzenie zeszytu
jest niemodne, a ich uzupełnianie odbywa się na dodatkowych zajęciach, w bardzo
skrótowy sposób. Gdy dochodzi do etapu studiów, młodzi ludzie nie potrafią
konstruować notatek i przyswajać dużej partii materiału znajdującego się w
książkach. Następuje więc spadkowy efekt niewłaściwych metod nauczania, które
trudno nadrobić. Wykładowca nie ma czasu na uczenie swoich słuchaczy jak
pracować z tekstem, ani też jak wykonywać streszczenia. Tym samym studenci
chcąc nadążyć nad słowem mówionym pozwalają sobie na sięgniecie po
„elektroniczne pióro”, którym pisanie wychodzi najlepiej- czyli laptopie. Nie
wiedzą jednak, że takie notatki, wydłużą późniejszy proces zapamiętania. Jak
wykazały badania notatki wykonane własnym, odręcznym pismem są równie przydatne
jak pisane ściągi. Dlatego dla dobra naszej pamięci/ mózgu laptopy i tablety
powinny stanowić jedynie pomoc, a nie główne narzędzie magazynowania matriału.
Tym bardziej, że ręczne wykonywanie notatek wzmacnia również prace całego
układu nerwowego. Analizując docierające słowa wykładowcy, nasz mózg wykonuje
potężną pracę na kilku poziomach. Nie tylko przechwytuje słowa, ale i buduje je
po wstępnej selekcji i obróbce w zdania. Dzięki czemu dochodzi do podwójnego
odciśnięcia śladu treści w naszej pamięci. Odręczne notatki stanowią później
już tylko rodzaj przypomnienia, gdy musimy przyswoić szybko konkretny materiał.
Pisząc to samo na laptopie odciążamy mózg od zbytniej analizy, nie mówiąc już o
powiększającym się analfabetyzmie wtórnym.
Pisanie
notatek w wersji elektronicznej odciąga też naszą uwagę, od bycia i
uczestniczenia w wykładzie tu i teraz. Jak wykazały badania pracując na
laptopie z łączem internetowym, co 10 min. mamy ochotę przełączyć się na
profile społecznościowe. W takiej sytuacji rzadko docierają do nas słowa
płynące ze strony wykładowcy, a ich machinalne wstukiwanie, bez kontaktu
wzrokowego osłabia zrozumienie.
Indywidualny
styl uczenia
Jak
wynika z powyższej treści, by skrócić sobie czas przygotowań do matury i sesji,
należy powrócić do starego, sporządzania notatek. Dzięki temu zyskamy 38%
czasu, jaki musimy nadrobić przy komputerowym wydruku, nie wiele różniącego się
od książki. Innym ważnym zadaniem jest zweryfikowanie poprawności stylu uczenia
się. Może się okazać, że dotychczasowy sposób przyswajania wiedzy jest nie
właściwy, w stosunku do naszych predyspozycji i dominacji półkuli mózgowych. Co
prawda odbierając informację ze świata zewnętrznego korzystamy ze wszystkich
dostępnych zmysłów, jednak podczas procesu nauki, tylko jeden dominujący może
ją przyspieszyć. W celu poznania jakim typem osobowościowym jesteś i jaka
półkula mózgu jest tą dominującą, zapraszam cię do wykonania dołączonych
testów. Za ich pośrednictwem dowiesz się czy jesteś WZROKOWCEM: który ucząc
się, musi tekst wspomagać wykresami, obrazkami, wizualnymi elementami.
SŁUCHOWCEM: dlatego najszybciej nauczysz się dyskutując, czytając / powtarzając
notatki na głos, DOTYKOWCEM: który musi namacalnie potwierdzić przyswajalną
treść, najczęściej smakując, badając konsystencję, KINESTETYKIM: który
przyswaja treść odgrywając role, biorąc udział w eksperymentach, lub
powtarzając treść w ruchu, angażując inne partie mięśni. Jeśli odniesiemy się
do budowy naszego mózgu i usprawnimy obie półkule, możemy uzyskać niebywałą
płynność w uczeniu za pomocą stworzonego superłącza. Będącego kombinacją
naszego stylu uczenia się oraz preferencji mózgu. Najbardziej dogodne warunki
do nauki mają osoby, których obie półkule mogą elastycznie przejmować swoje
wzajemne funkcje. Naukowcy zachęcają nawet do rozwoju jego obu stron, dzięki
czemu możliwe jest odciążenie od zbyt dużej treści, której na studiach przecież
nie brakuje.
Jaki
jest więc plan działania:
1. Pracuj z tekstem i pisz odręcznie notatki na
wykładach,
2. Usprawniając pamięć pisz je na kolorowych
kartkach lub zmieniaj światło w tekście, z białego na tonacje ciepłe- wszystko
za pomocą zakreślaczy
3. W celu szybkich skojarzeń obok tekstu kreśl
rysunki dodawaj zdjęcia lub wykresy, nasz mózg bardziej reaguje na pismo
obrazkowe niż drukowane
4. Sprawdź swój styl nauki i wprowadź do
codziennej praktyki
5. Bądź zawsze wypoczęty, i pamiętaj o tzw.
higienie mózgu. Ucząc się materiału pamiętaj o jego gimnastyce i tzw.
pozytywnym nakarmieniu. Ucz się materiału łatwego- trudnego- łatwego
6. Zawsze sporządzaj plan działania