Przejdź do głównej zawartości

Mindfulness a wypalenie zawodowe Autor: Małgorzata K.



Gdyby zrobić listę  „grzechów” współczesnej  ludzkości na pierwszym miejscu należało by umieścić – „brak uważności wobec siebie - własnego ciała, zdrowia i umysłu”, które w gonitwie dnia codziennego są nadwyrężane do granic możliwości. W cywilizacji    „perfekcji” i „wyścigu szczurów” nie uznaje się  stanu spoczynku, a chwilowe niedomaganie uznaje za nic nieznaczące „przeziębienie”. Dzieje się tak do czasu..., bo w efekcie kulminacyjnym, najmniej odporni na pęd i stres sytuacyjny  zapadają na ZWZ czyli  -  Zwątpienie-Wypalanie i Zmęczenie, „trójwymiarową przypadłość” która wyniszcza nas od środka zatracając   pasje i motywacje do działania…

Za taki stan rzeczy można by obwiniać aktualną sytuację społeczno-gospodarczą, brutalny rynek pracy, nieustanny wyścig i wygórowane oczekiwania środowiska, które wtóruje medialnemu trendowi perfekcji. Trendowi, który nie znosi bylejakości i odchyleń od normy zakładającej, że mamy nie tylko perfekcyjnie wyglądać, prowadzić dom, gotować ale i śpiewać, zapewne również też pracować, choć nikt jeszcze nie stworzył polskiego „formatu”, który by to sprawdził. Inni, bardziej spolegliwi obserwatorzy, podsumują  to  stwierdzeniem, że „takie jest życie” i nie ma przeciwko czemu się buntować, a raczej zapobiegać. W końcu obowiązujący „wyścig szczurów” i stres codzienny jest tak naturalną  sytuacją jak „rola stacza” w PRL-owskich kolejkach…


Co ciekawe gdyby przyjrzeć się jednemu i drugiemu społeczeństwu można by uznać, że nie wiele ich różni. Zarówno bohaterowie szarej, komunistycznej  rzeczywistości, jak  i dzisiejsi uczestnicy nietypowych, szczurzych igrzysk, są wstanie zaznać tych samych emocji, a finalnie nawet doświadczyć  Zwątpienia i Zmęczenia, o których śpiewała Krystyna Prońko. To co ich poróżni, choć może nie koniecznie, to Wypalenie zawodowe, o którym nie mówiło się głośno w poprzedniej epoce, a  który dziś stało się efektem ubocznym w/w elementów i chorobą cywilizacyjną dotykającą coraz młodsze osoby. W samych tylko Stanach Zjednoczonych na przypadłość tą, według The American Institute of Stress cierpi  prawie połowa pracujących Amerykanów, w Polsce odsetek ten będzie porównywalnie taki sam, choć oficjalnie nie zostało to potwierdzone, ze względu na osobiste trudności rozpoznania syndromu wypalenia zawodowego, mylonego powszechnie z depresją, jak i uważanie go za temat



Większość ludzi żyje też przeświadczeniem, że wypalenie zawodowe, na którego składają się m.in. pogorszenie stanu zdrowia, nerwica, zmęczenie i zwątpienie dotyczy osób które przepracowały w zawodzie blisko 20- 30 lat.  Tymczasem stereotyp ten, wraz z nowym stylem pracy i oczekiwaniami już dawno odszedł do lamusa, a  na  wypalanie  zaczynają cierpieć osoby z krótkim stażem pracy. Najbardziej podatni są entuzjaści i perfekcjoniści, którzy po skończeniu studiów wierzą w niezwykłą reformę świata, którego dokonają. Tymczasem kiedy opadają emocje po obronienie dyplomu,  okazuje się, że świat wielkich przedsiębiorstw i państwowych posad jest mało  elastyczny, a nawet wręcz skostniały i rządzi się twardymi zasadami.  Co więcej młodzi ludzie, wielcy ideowcy, wciągnięci przez firmowy świat zaczynają szybko przejmować korporacyjne nawyki, a pod nawałem obowiązków i ciągłej rywalizacji odchodzić od swoich wielkich postanowień. Bardzo szybko też zapominają o przestrzeganiu higieny zdrowia i pracy. Tracąc koncentrację i „uważność” w stosunku do własnej osoby, popadają w rutynę, która nie tylko zabija w nich pasje i motywacje ale i nadwyręża zdrowie.



Obecną sytuację przewidział 24 lata temu   Jon Kabat-Zinn, który w latach 90 dużo mówił o wspomnianej już „uważności”, co można określić jako umiejętność skupienia się na sobie i zwrócenie uwagi nie tylko na rzeczy zewnętrzne ale i wewnętrzne, które dotyczą naszych emocji i energii. Amerykanie umiejętnie nazwali tą dziedzinę  Mindfulness,  i jej praktykę propagują  obok codziennego zdrowego odżywiania i porannego biegania, jako sposób na utrzymanie dobrej kondycji zdrowotnej i psychicznej. Sam termin, a zarazem praktyka mindfulness, jak czytamy na stronie The Mind Institute (Science and Emotions are One) polega na byciu całkowicie obecnym wobec doświadczenia płynącego zarówno z zewnątrz (inni ludzie) jak z wewnątrz (własne myśli, uczucia, wrażenia) w każdej chwili. Bycie w stałym kontakcie ze sobą pozwala bowiem na szybką reakcje wobec negatywnych objawów jakie kieruje nasz umysł i organizm, jak i pozwala na chwilowe zatrzymanie rozpędzonego ciała, które musi nieustannie odpowiadać na nasze żądania. To trochę tak jakbyśmy włączyli u siebie osobowość flegmatyka, który zdaniem Pawłowa jest najbardziej rozsądnym typem osobowości, doskonale wyczuwającym moment spoczynku i działania. Spoczynku, którego tak trudno nam dziś doświadczyć, a którego przecież tak potrzebujemy, by w codziennych obowiązkach odnajdywać pasje i sens, a nawet odczuwać zachwyt dziecka, poznającego świat. Emocji która już dawno została przez nas wyparta, a która po chwilowym stanie euforii nad nową pracą może szybko przerodzić się w patologiczną frustracje i wieczne niezadowolenie.



Dlatego by nie doświadczyć destruktywnych stanów emocjonalnych konieczne jest wprowadzenie polityki zdrowego działania, która dzieli tryb dnia na prace, odpoczynek i 5 minutową izolację zewnętrzną, którą wszyscy znamy pod mianem medytacji. Warto też pamiętać, że każdy ma swój osobisty wymiar perfekcji, którego nie może podważyć nawet Perfekcyjna Pani ze szklanego ekranu, ani surowi eksperci z popularnego talk-show. Warto też pozwolić sobie na brak perfekcji, w tym na przysłowiowe lenistwo i zrzucenie odpowiedzialności na osoby trzecie, by móc doświadczać radości z wykonywanych obowiązków i cieszyć się przyzwoitym zdrowiem (psychicznym), które zawsze będzie po stronie równowagi i harmonii. Tylko w ten sposób być może ominiemy kolejkę po stronie terapeutycznego, wypalonego plemienia i będziemy „dyspozycyjnymi” pracownikami, takimi o jakich zabiega rynek.