Przejdź do głównej zawartości

Słodki obraz hipokryzji –czyli o manipulacyjnej retoryce inaczej. Autor: Małgorzata K.





Hipokryzja  europejskiego  społeczeństwa przerosła  dziś  szczyty Mount Everest’u . Nie było chyba w historii cywilizacji takiej epoki, w której człowiek musiałby nieustannie fabrykować nową prawdę o sobie, w celu dopasowania się do (obcego mu)  otoczenia. Środowiska, które stale poszukuje w Nas, nie do końca zdefiniowanej   doskonałości oddalając jednocześnie od spersonalizowanej autentyczności...


Wystarczy poczytać ogłoszenia o prace, przejrzeć kolorowe  pisma lub posłuchać wywodów celebrytów w programie śniadaniowym,  by przekonać się jak trudno być dziś idealnym partnerem \ partnerką czy pracownikiem. Jak trudno dochować wierności samemu sobie, zachować swoje przekonania,  osobowość, a nawet wrodzoną autentyczność, którą budowaliśmy przez lata.

Niezrozumiały w ostatnim czasie kult doskonałości, jaki wykreowały media sprawia, że dotychczasowe predyspozycje,  te wrodzone i nabyte, stały się  tylko punktem wyjścia dla dalszych plastycznych zmian naszej osoby. Współczesny świat nie toleruje bowiem jednostkowej macdonalizacji i przeciętności. Ta  przejadła się dawno temu i nie wpisuje się w pędzący świat konsumpcjonizmu, w którym każdy musi być kimś wyjątkowym. Dlatego  tak bardzo ceni się w  nas elastyczność, bezkonfliktowość i odporność na stres.

Uwikłani w konstruowanie nowego, lepszego obrazu siebie często zaczynamy bowiem odczuwać wewnętrzny dyskomfort pomiędzy tym co chcemy, a co powinniśmy uzyskać. Kto raz miał do czynienia z taką sytuacją doskonale wie jak może być ona niewygodna. Podobnie zresztą jak elastyczność, która wbrew pozorom  destabilizuje kontakt z naszym wnętrzem. Czasami wystarczy naprawdę niewiele, ot granatowa marynarka czy sukienka w kolorze czerwonego wina, by idealnie  się dopasować.Wszystko jest w porządku, gdy wybrany strój nas nie uwiera i częściowo jest kompatybilny z naszą osobowością. Gorzej gdy sami odczuwamy, że wykreowany obraz jest nam zupełnie obcy i  bije chińską sztucznością. Przedstawia człowieka, który tak naprawdę nie istnieje, a rola ambitnego profesjonalisty z dużymi pokładami empatii  jest wyłącznie epizodyczna. Oczywiście zdarza się, że w sferze zawodowej nieświadomie zrastamy się z naszą kreacją ale w życiu prywatnym może doprowadzić nas do nieuniknionej klęski. Widać to po liczbie nieudanych związków, i płytkich znajomościach, które podobnie jak użyteczność ubioru, zyskują swoją terminowość.

Zdaniem indyjskiego myśliciela OSHO, wynika to z lęku przed naturalną bliskością, która  opiera się na szczerości i może doprowadzić do wzajemnego  uzależniania. Czyli sytuacji, która w okresie trwania  mobilnej jednostki jest dużym utrudnieniem. Zjawiskiem niepożądanym, a nawet gorszym od powolnego zatracania osobistej autentyczności.Dlatego by nie czuć nadmiernego bólu rozstania i rozczarowania, zdradzamy tylko część prawdy o sobie, lub tworzymy nową. Sam moment w którym stracimy „swoją twarz” na rzecz teatralnej maski może nastąpić w każdej chwili. Wszystko zależy od tego jak bardzo wpadniemy w manipulacyjną grę otoczenia i jak bardzo sami zechcemy nim sterować, by osiągnąć swój zamierzony cel.

Co ciekawe społeczeństwo ze swoim system kontroli nawet nas przed tym nie chroni, a nawet samo nakazuje niepokazywania publicznie prawdziwej twarzy. Niszczy w nas ufność i zmusza do powierzchowności, by sterownie nami było łatwiejsze.  Hipokryzja goni więc hipokryzję, a nasze wyimaginowane konsumpcyjne pragnienia pozbawiają nas doświadczenia tego co naprawdę cenne. Ot chociażby odczucia prawdziwej więzi, pozbawionej zbędnych fluidów i kreacji…

Nic nie jest takie jak nam się wydaje
Jak pokazują  niedawne badania brytyjskich  psychologów, tylko 43% Europejczyków doświadczyło prawdziwego związku z drugą osobą. Oznacza to, że mniej niż polowa ankietowanych budowała autentyczny związek, w którym relacja nie podlegała zaplanowanemu sterowaniu. Więź była naturalna i szczera. Jej prawdziwość budowana była na wzajemnym zaufaniu, spontaniczności i naturalności. Nikt nie udawał  kogoś lepszego czy bogatszego. Kobiety nie zakrywały swojej twarzy wyłącznie  scenicznym makijażem, a mężczyźni nie starali się dogonić wizerunku męskich idoli kultury masowej. Również spotkania i wzajemne zainteresowanie następowało  w sposób naturalny i niezaplanowany. Po porostu grom z jasnego nieba, błysk emocji i zatarcie logicznego myślenia, stało się podstawą ważnej dla człowieka relacji.

Choć jak powiedziałaby Gloria Beck pewni być tego nie możemy, bo już samo wzbudzenie zainteresowania  jest ukrytą techniką manipulacyjną, przez co nic nie jest takie jak nam się wydaje.

Lekcja z zarządzania własnym wrażeniem…
Każdego dnia w każdej sekundzie jesteśmy poddawani jawnej manipulacji, stajemy się marionetkami w rękach innych, lub sami pociągamy za sznurki. Ot taka niewinna gra, którą wygrywa sprytniejszy, gracz bardziej świadomy, umiejętnie korzystający z instrukcji atrakcyjności, techniki przypodobania się czy  zarządzania wrażeniem.

Teraz zapewne myślicie, że skądś je znacie, i prawda w w/w „gry towarzyskie” graliście od najmłodszych lat, gdy tylko coś chcieliście uzyskać  od swoich rodziców, kolegów czy nauczycieli.  W dorosłym życiu nic się nie zmieniło poza partnerami rozdania. Zostali nimi potencjalni pracodawcy, koledzy i koleżanki z pracy lub osoba z którą chcecie zbudować szczęśliwy związek. Schemat wszystkich trzech technik działa podobnie: wzbudzić zainteresowanie, utrzymać uwagę, zagłuszyć logiczne myślenie i uzyskać swój cel. 

Dla naszej dziewczyny czy chłopaka zawsze bowiem chcemy wydawać się pociągający i atrakcyjni. Musimy też stać się ich dopełnianiem by stworzyć kontrastową całość, w myśl zasady, że przeciwieństwa się przyciągają. Dlatego tak chętnie szukamy swojego towarzystwa, pielęgnujemy bliskość i wspólne zainteresowania, by być dla siebie atrakcyjnymi. W sumie ciężko doszukać się tu jakiś wielkiej manipulacji, a jednak okazuje się, że wzbudzenie czyjejś sympatii i zbudowanie przywiązania jest nią w całej okazałości.

„Niebezpieczeństwo pochodzi od tych,

którzy chcą być w naszym guście”

                                                               Demostenes


Podobną funkcje spełnia druga z manipulacyjnych technik zwana metodą przypodobania się. Ona jednak jest idealna dla tych, którzy uwielbiają zaawansowaną grę fałszu i pozorów. Nie zależy im na prawdziwej sympatii, a jedynie na pozorowaniu swego uwielbienia. Na takiej zasadzie działają dzisiejsze social media, które przywiązują do siebie użytkowników, stwarzając im namiastkę uznania. Doskonale pamiętamy sytuacje w której FB stał się powierzchnią rywalizacji o to kto ile ma znajomych. Nie ważne czy są to osoby znane, czy tylko przelotnie spotkane w osiedlowym sklepiku, warto było je mieć  wśród swoich, by pokazać popularność.  Na szczęście  jednostek narcystycznych jest niewiele, i polityka mnożenia nieznajomych na społecznym liczniku nie stała się plagą, ale nie oznacza to, że znikła całkowicie. W  realnym świcie pozostali naśladowcy wirtualnych narcyzów, poruszają się blisko ciebie, i by mieć cię w garści mamią słodkimi pochlebstwami. Karmią komplementami, a gdy tylko czują, że zyskali twoje uwielbienie utrzymują je , by wykorzystać cię w określonym momencie. Z początku w ich zachowaniu nie widzisz niczego złego, do momentu gdy się od ciebie nie odwrócą, a ty poczujesz się wykorzystany.

„Nic nie jest dla ciebie bardziej

niebezpieczne niż schlebianie.

Wiesz, że o kłamstwo

a jednak w nie wierzysz”

                                          F. Rückert

Ostatnia technika zarządzania wrażeniem zwana też teorią autoprezentacji, z góry ma na celu oczarowanie twojej osoby. Manipulator nie tylko chce uzyskać twoje zainteresowanie, ale również wzmocnić swoją pozycje. W sposobie wyrażania trudna do zauważenia, bo polega na świadomym sterowaniu swoim wizerunkiem. Skupia się więc nie tylko na odpowiednim doborze ubrań, ale i nienagannych manierach. Można powiedzieć, że jest manipulacją w białych rękawiczkach, bo co złego może być w tym, że ktoś chce zrobić dobre wrażenie na swojej dziewczynie / chłopaku. W sumie to nic, pod warunkiem, że wizerunkowa otoczka i osobista kultura nie znikną wraz z osiągnięciem celu, a tak zdarza się często, głównie w opiniach osób pozostających w zalegalizowanych związkach.Relacjach w których wszystko było z góry napisanym scenariuszem, nie zakładającym pełnej otwartości, bo ta oznaczałby zbytnią bliskość i spoufalenie, a przecież my, generacja jednostek musimy mieć zawsze margines (manipulacyjnego) bezpieczeństwa…

„Dla dobrego księcia nie jest wskazane

posiadanie wszystkich dobrych cech, ale

sprawianie wrażenia, jakby je posiadał”

                                                                    N. Machiavelli