Przejdź do głównej zawartości

W drodze do upadku – o kruchości nowych pokoleń

Przyglądając się nowym pokoleniom  ludzi, zarówno tych młodych jak i nieco starszych, zdaje się  zauważyć  wspólny mianownik – kruchość. Cecha ta  jak zaraza panoszy się  w zakamarkach umysłu nadwyrężając osobowość i   siłę charakteru. Skąd się wzięła i jakie zniszczenia może poczynić? Czy za jej  rozpowszechnienie możemy obwiniać tylko przemiany kulturowe, a może śladów  osobliwej kruchości i egzystencjalnej bierności powinniśmy szukać w  dzieciństwie ?

W ostatnich czasach coraz głośniej mówi się o nowych generacjach pokoleniowych, które niczym sylwestrowe fajerwerki z hukiem wdzierają się w uporządkowaną strukturę społeczną. Uporządkowaną tylko pozornie,  na chwilę, bo jak głosi tytuł książki  Marshall’a Bermann’a „Wszystko, co stałe, rozpływa się  w  powietrzu”, szczególnie w dzisiejszej płynnej nowoczesności, a może już ostatnio tak osławionej  neonowoczesności, gdzie wszystko jest pozorne i ma swój termin przydatności.  Związki, praca zawodowa, relacje międzyludzkie są tylko na chwilę i co gorsza zdążyliśmy do tego przywyknąć. W dodatku tak bardzo, że nie doszukujemy się już  przyczyny tego stanu rzeczy. Tymczasem sądząc po ilości osób korzystających z  sesji terapeutycznych, porad osobistych coach’ów czy psychologów, można stwierdzić, że nowe pokolenia są coraz bardziej wątłe. Osłabione psychicznie i fizyczne. Borykają się  z patologicznym narcyzmem i upośledzeniem umiejętności społecznych. Nie potrafiąc zbudować stabilnej wizji swojego życia. Wizji, która musi opierać się  tak na  extrowertyźmie jak i wewnętrznej potrzebie wyznaczania celów, a te niestety często dotyczą zaspokojenia tylko indywidualnych, bieżących potrzeb.

Rodząca się w ten sposób egzystencjalna bierność i chorobliwa introwertyczność zmusza specjalistów do rozszerzania badań nad sztuczną inteligencją, która w niedalekiej przyszłości zastąpi człowieka w przestrzeni zawodowej. Co dla mnie jako czynnego socjologa, pedagoga, trenera, przedstawiciela pokolenia Y, nie jest już zaskoczeniem. Uczucie jakie pojawia się po każdym zetknięciu, w przestrzeni edukacyjno  zawodowej, z niektórymi osobnikami  Millenialsów, Alfami pokoleniem Z i co gorsza ich rodzicami  to obawa. Tak o jednostkę jak i całokształt  społecznego ładu, w którym infantylizacja będzie nie do zatrzymania, a pokoje psychologiczno – terapeutyczne mogą pojawić się nawet w zakładach pracy. Powstaje zatem pytanie,  co leży u podstaw tej  socjopsychologicznej słabości młodych pokoleń czy winić za nią należy wyłącznie  wszechobecny konsumpcjonizm i kulturę medialną, a może jej korzeni należy szukać znacznie głębiej – w środowisku rodzinnym?.

„To wszystko  wina twoich rodziców”

Rodzina i bliska wspólnota  to najważniejsze środowisko mające wpływ na kształt  osobowości człowieka, jego poczucia pewności siebie i zaradności. Tego jak funkcjonuje  w życiu dorosłym, jakie relacje buduje  i jaką postawę wobec życia przyjmuje. Jest   środowiskiem, które może człowieka rozwinąć ale też złamać. Dlatego nie jeden (socjo)terapeuta  podczas  sesji z klientem  dojdzie do przykrego wniosku: „człowieku za twój kształt życia odpowiadają twoi bliscy. Cytując  tytuł książki Philip Van Munching i Bernie Katz „To wszystko  wina twoich rodziców” !. To bolesna prawda, której traumatyczna siła odziaływania może zostać przerwana lub trwać w nieskończoność.

Doskonale widział o tym Bert Hellinger, autor ustawień rodzinnych, znanych też jako Systemowe Ustawienia Hellinger’owskie, czy Konstelacje  rodzinne, dzięki którym uczestnicy nie tylko mogą zrozumieć swoją  aktualną sytuację w jakiej są, ale poznać jej przyczynę tkwiącą w przeszłości  i relacjach rodzinnych. To niejednokrotnie   pozwala nie tylko pogodzić się z przeszłością, oczyścić emocje, uzyskać stan spokoju i równowagi, ale nawet naprawić sytuację - tu i teraz - by ruszyć do przodu. Ustawienia te jednak wymagają  odwagi i głębokiej świadomości, gdyż to co odczują i odkryją uczestnicy  może być nie tylko zaskakujące ale i niejednokrotnie przytłaczające. Można więc rzec, że ustawienia te są dla osób  sinych emocjonalne, bo nie łatwo jest odkryć rodzinne tajemnice i błędy jakie popełnili rodzice. 

Prościej jest z pomocą psycho czy socjoterapeuty zanurzyć się w bliższą niż dalszą podróż swojej egzystencji choć i tu może okazać się, że nasze osłabienie psychiczne, kruchość, niestabilność emocjonalna i niedojrzałość  a nawet prokrastynacja to efekt błędów wychowawczych. Rodzice, którzy są nadopiekuńczy lub wręcz przeciwnie nie poświęcają dzieciom zbytniej uwagi mogą przyczynić się do ich niepowodzeń w dorosłym życiu. Zarówno trzymanie dzieci w tzw. złotej klatce jak i oczekiwanie, że spełnią  oczekiwania rodziców  może być tak niebezpieczne jak  zjawisko parentyfikacji. Dlatego nawet w  relacji rodzicielskiej jak i wychowywaniu  wskazane jest umiarkowanie. Tak by dziecko mogło czuć w rodzicu wsparcie i kogoś na kim może  polegać. Kto daje mu szanse na własne popełnianie błędów i poznawanie świata, a nie tylko kogoś kto traktuje go jak wyznacznik statutu społeczno - ekonomicznego.

Nadmierna kontrola i przywłaszczenie życia dorosłych dzieci pokutuje tym, że na uczelniach  jako wykładowcy stykamy się z rodzicami studentów, wymagającymi wyjaśnień dlaczego ich latorośl nie zaliczyła egzaminu !. Na drzwiach dziekanatów powszechne stają się  kartki  z komunikatem „Rodziców studentów nie obsługujemy”. Wydawać by się mogło, że to śmieszny żart ale niestety przerodził się on w tragikomedie, niezbyt śmieszną dla pracowników uczelni. Osobiście myślałam, że  nic nie jest wstanie przebić tego zjawiska, ale  niestety rodzicielska fantazja i toksyczna kontrola nie zna granic. Niektórzy z nich potrafią zapisać się na uczelnie (w trybie zaocznym) razem z dziećmi, by te sumiennie chodziły na zajęcia i planowo zakończyły studia. Jak nie trudno się domyślić jest jeszcze ciąg dalszy: wspólna rozmowa kwalifikacyjna, gdzie rekruterzy już sami nie wiedzą kto tak naprawdę aplikuje na stanowisko. Tego typu rozmowy kończą  się albo wyproszeniem rodzica, albo po prostu całkowitym zakończeniem spotkania i życiowym niepowodzeniem dorosłego już dziecka. Co najbardziej zaczyna odczuwać rynek pracy. Rynek gdzie pracodawcy zmagają się z rozkapryszonymi, narcystycznymi, nieodpowiedzialnymi, pracownikami, wpływającymi tak na płynność firmy jak i  psychiczny komfort pozostałych pracowników o odmiennej kulturze bycia. Stąd tak bardzo ważne jest  umiarkowane i zdrowe podejście wychowawcze, by nie pogłębiać społecznej niemocy i osobliwej  kruchości młodych ludzi. Bo  teraźniejszość i  przyszłość zawsze pozostaje w  nierozerwalnej  symbiozie z przeszłością...

**Serial "Inna Ja" - częściowo obrazuje Ustawienia Bert'a Hellinger'a